2005-11-16

TAJM MASZIN JAK NIC
poszedlem sobie na taganke, czyli plac taganski, bo luke wspomnial, ze wyczail tam sklep calodobowy.
troche pokrążyłem, ale w koncu znalazlem to o co (wydawalo mi sie) moglo chodzic
w wysokim parterze bloku z lat 70.
SAM z lat 70.
z napisem "tagańskaja" z lat 70 (napis neonowy z lat 70).
z drzwiami z lat 70.
z wnetrzem z lat hmm... pomieszanie 70 i teraz
wchodzisz, i widzisz rozpadające sie lady (z lat 70)
i za tymi ladami wieloryby (w latach 70 mialy juz pewnie pareset kilo tłuszczu...)
instynktownie spodziewasz sie ze bedzie tylko ocet
na tych ladach jednak troche wiecej towaru niz w latach 70, ale szczerze mowiac nie tak znowu znacznie wiecej
czesc sklepu (bardziej w glebi) juz byla troche bardziej na bieżąco, ale zaraz na wejsciu dostaje sie centralnie w łeb klimaciorem: "nie poddamy sie uplywowi czasu, twardzi będziemy"
perspektywe "alejki" (to tak jakby mowic o Wąchocku "metropolia", ale niech tam) zamyka kubik zbity z dykty z mechaniczną kasą
jak juz oblazlem wszystkie stoiska i zlokalizowalem sklep z xlebem
podszedlem i powiedziaem do ogromnej pani za ladą: to i to bitte (pa russki naturlis), to pani nieznaczym skinieniem glowy w kierunku kasy dala mi do zrozumienia, ze jestem nietutejszy w zwyczajach.
trzeba najpierw powiedzec w kasie (tej w boksie z dykty, na koncu "alejki") co to nam sie akurat zachcialo kupic, wyskoczyc z kasy, a potem grzecznie przydreptac z rachunkiem do stoiska. gdzie pani łaskawym, acz wyraznie leniwym gestem zapodaje towar (jak juz uda sie zwrocic na siebie jej uwage).
Nie mam pytan.

a co z pieczywkiem? wszystko ok, nawet powiedzialbym - pierwszy normalny chleb jaki tu widziałem. pachnie chlebem, ma konsystencje chleba

no, nikt na szczescie nie zabrania pogapienia sie na towary, chociaz nie zdziwilbym sie, gdyby po pierwszych darmowych 3 minutach kazaliby zaplacic 5 wrubli.

Brak komentarzy: