2005-11-30

Trzy i pol tygodnia.
Tyle czasu czekalem na sloneczny dzionek.
Dzisiaj bylo ladnie.
Kolorowo, widok po horyzont.
Slonce rano robilo fantastyczny klimat w biurze.
Szkoda, ze akurat siedzialem na zebraniu.
Moze jutro sie uda.

Aha, z tym jezdzeniem autem tutaj, to chyba mam pecha, bo dzisiaj zmienialismy kolo w drodze do pracy.
Flak i juz.
Dobrzy rosjanie przed ktorych sie wcisnelismy wyjezdzajac spod wiaduktu proboawli nam dawac sygnalyze cos mamy malo powierza dosc.
Swietlne sygnaly, i glosowe.
Jakby sprobowali sygnalow dymnych albo tymi fajowymi choragiewkami, to co innego,a tak...
No oczywiscie ze ich zignorowalismy.
Przeciez na pewno chcieli wyrazic swoja delikatna dezaprobate na fakt bezceremonialnego wcisniecia sie przed nich w korku.
A kazdemu z nas wyobraznia podpowiadala, ze ruski kierowca to pewnie potrafi taka dezaprobate wyrazic.
Kluczem do kół.
Sytuacja faktycznie okazala sie miec duzo wspolnego z kluczem do kól, bo analiza stanu naszego ogumienia dokonana zaraz za skrzyzowaniem wyraznie sklaniala NAS do siegniecia po to narzedzie zbrodni.
Przy okazji, dzieki fantastycznemu systemowi oznaczen eksploatacyjnych firmy nissan, udalo mi sie zgiac prog podczas podnoszenia auta.

2005-11-28

Tomek N. (15:04)
A widziales jakies cuda motoryzacji w maskwie?
The ja (15:04)
Tutaj to jezdza, staaary, jezdza najnowsze modele wołgi
Tomek N. (15:04)
Nawet nie wiedzialem ze wolge dalej tluka
The ja (15:04)
Stara wołga obwieszona dekoracjami i z innymi swiatlami z przodu i z tylu = nowa wolga.
Prawie jak polonez atu, ale lepiej.
Tylu modeli ład w zyciu nie widzialem.
Nawet najnowszy model 1.5GTI. (www.lada-auto.ru)
Z drugiej strony - jezeli jeszcze nie widziales najnowszego wozidelka na ktore nigdy nikogo nie stac - to tu jest wlasciwe miejsce zeby je obejrzec w sporych ilosciach.

Tylko troche brudne beda przewaznie.

Stalem sobie przedwczoraj w domu przy oknie wychodzacym na 2-kalco - 14 pasmowa obwodnice - i tak liczylem ile wypasionych aut przejezdza. Lexusy, nowe A6 i A8, volvo S80, range rovery, grand cherokee, beemki 5 i 7, hummerek H2. w koncu stwierdzilem, ze dosc tego gapienia sie, trzeba sniadanie zrobic.
"Tylko jeszcze poczekam na jakis wypasiony wozek".
Tylko to pomyslalem i przejechala swiezutka S-ka.

A ostatno w korku stalem za AMG SLK-55 (cirka 500KM i podobno warkot robi jak Bf-109 conajmniej E-3)

2005-11-27

Charakterystyczna rzecz, jaka rzuca sie w oczy jak sie oglada ruska telewizje. U nas sa jakies niemrawe akcje w sylu "Teraz Polska". A ruscy najnormalniej w swiecie mocno podkreslaja, ze ruskie=dobre. Ruskie ogorki sa najwieksze, samochody co prawda z Japonii, ale jezdza po ruskich drogach. Mocno reklamowana jest krajowa zbrojeniowka. Tak jakby ktos dobrze rozumial, ze warto promowac krajowa gospodarke.
Oczywiscie Rosja to zacofany kraj. Gdzie jej tam do Polski.
Wczorajsza pogoda nieszara miala oczywisciew wiecej plusow niz samo bycie nieszara. Pierwszy raz faktycznie bylo widac wieze TV Ostankino.
Normalnie widac ja pewnie z calej Moskwy. Ponad 500m zobowiazuje.
Norma ewidentnie nie przewiduje ciaglego szaroburego zachmurzenia.

Wyglada niesamowicie.

A wieczorem wokol samego czubka tworzy sie niewielka chmurka, pewnie sprawka jakichs nadprzyrodzonych sil aerodymagicznych.

2005-11-26

W drodze powrotnej z Garbuszki do biura mielismy wieczor debiutow.
Wszyscy, lacznie ze stalymi bywalcami Moskwy mieli debiut ze zjazdu z 3-kalca w kierunku pracy.
A w zwiazku z tym zdarzyl mi sie debiut rozmowy z tutejsza milicja. I w ogole z drogowka jakakolwiek, taki bylem grzeczny w Polsce na drogach, ha!
A bylo tak.
Nikt nie wiedzial gdzie trzeba zjezdzac z 3-obwodnicy, wiec "wlasciwy" zjazd zlokalizowalismy w ostatnim momencie.
Ostro po hamulcach i ostro po modlitwach zeby ludzie za nami wykazali sie refleksem.
Widac byli dosc daleko, bo tyl nadal mamy caly.
Przebicie sie przez cztery pasy obwodnicy nigdy nie byly latwiejsze.
A potem ukazal sie pan radosnie machajacy paleczka, sugerujacy pogawedke.
Pogawedzilismy.
Na koniec, po wnikliwej kontroli papierow i wnikliwej probie doczytania czegokolwiek z zapapranej blotem tablicy rejestracyjnej pan milicjant wyglosil kwestie:
"Radze sie zapoznac z zasadami jakie obowiazuja uczestnikow ruchu drogowego w Moskwie"
Kiwnal glowa i kazal odjezdzac.
Problem w tym, ze od trzech tygodni uwaznie zapoznaje sie z tymi zasadami o ktorych wspominal.
Zasada dżungli.
Zasada silniejszego.
Zasada "byle do przodu"
Zasada wpychania sie na chama
Zasada braku uprzejmosci
Zasada zera tolerancji
Zasada ignorowania pieszych

No a mi sie dostalo za przejechanie ciaglej linii.

Naturalnie zjazd ktory nas postawil przed obliczem milicista okazal sie nie tym co trzeba. Przejechalismy przez pol miasta, zeby dotrzec tam gdzie chcielismy.
Sobota ewidentnie chciala zasugerowac, ze nalezy ja wykorzystywac na poznawanie miejscowych klimatow i zwiedzanie miasta.

W nocy idziemy do Relaksu w zwiazku z tym.
Warto jednak ruszyc dupe z domu, bo okazalo sie jednak ze nie jest tak zle.
Wschodnia czesc Moswky w tonacji szarej. Czyli norma.
Za to nad zachodnia czescia bylo cos czego dawno nie widzialem.
Niebieskie niebo i kolorowe chmurki.

COS SIE WRESZCIE DZIEJE! Nie jest tak szaro!

No, wiec przepelniony tym optymizmem wladowalem sie za kierownice i pojechalismy z chlopakami do pracy.
Tia.
Prowadzenie auta w glanach to srednia przyjemnosc.
Jezdzenie po Moskwie, ktore do tej pory obserwowalem, mialem okazje teraz wyprobowac w praktyce.
Potwierdzam wczesniej wypowiedziane slowa o tym, ze ruch uliczny tu przebiega wg troche innych zasad niz w Polsce i dalej na zachod.
Oznakami dobrego wychowania sa tu:
- pchanie sie na chama do przodu
- jazda po tylu pasach, po ilu sie tylko da, byle do przodu
- wyprzedzanie z kazdej mozliwej strony
- obroty powyzej 4000rpm
- jazda pod prad
- jazda bez swiatel (szczegolna uprzejmosc, biorac pod uwage nieskazitelna czystosc szyb i lusterek w kazdym aucie)
- nie uzywanie kierunkowskazow
- uzywanie dokladnie przeciwnego kierunkowskaza do kierunku w ktorym sie faktycznie skreca

Ale w koncu jest sobota, wiec i tak jest troche wiekszy luzik na ulicach.
Przy okazji - pojawil sie szlamik. Wystepuje na ulicach jako kupy rozjezdzonego blotka posniegowego. Pewnie bedzie go wiecej.

W pracy akurat dzisiaj nie mam nic pilnego, ale moge tu np uzupelnic troche bloga, pogrzebac w necie. Te rzeczy. Zreszta, co bede tak sam siedzial w domu...

Jeszcze a'propos jezdzenia tu autem.
Chlopaki najwyrazniej wypracowali system punktow, ktore zdobywa sie za kazde grazdanskie zachowanie na drodze.
Grazdanskie - czyli - tubylcze.
Jazda pod prad, zawracanie na wiadukcie, wymuszanie pierwszenstwa - te klimaty.
Nie, zeby bylo jakos szczegolnie.
Szaro, nijako, +3 stopnie, czyli śnieg z nocy topnieje.
Od trzech tygodni, czyli od kiedy na Okeciu straszylem ludzi na tarasie widokowym robiac zdjecia Jaszikiem dwuobiektywowym - od tego czasu nie mialem okazji ogladac slonca. Bylo troche efektow wizualnych posrednio zwiazanych z obecnoscia slonca gdzies-tam na niebosklonie. Minimalizm.
A'propos Jaszika - ten aparacik wywoluje wieksze zainteresowanie niz najnowsza, najbardziej wypasiona cyfrowka cyfrowa. Najbardziej bawi mnie to, ze nie ma w tym cienia zazdrosci, znawstwa, jest tylko delikatne zdziwienie, ze ktos sie ta bawi srednioformatowym zabytkiem. Z miejsca jest przydzielany status nieszkodliwego popapranca, co w sumie moze czasem nawet ulatwic fotografowanie ludziuff rozniastych w jeszcze rozniastszych sytuacjach.
Tylko niech przestanie byc tak szaro.
NAŁ!!!
Wybralismy sie wczoraj z ekipa do Relaksu. Pisanego cyrylica i gotyckim krojem pisma.
O dziwo zostalem wpuszczony, mimo ze akurat nie mialem czarnej koszulki. Moze to moj usmiech?
Muza w 75% spoko (IM, Led Zeppelin, GnR...). Nawet mozna bylo troche poskakac.
Nalezy jednak pamietac, ze to ruska knajpa. Czyli niby normalnie, ale w pewnym momencie wszystko na abarot.
Ruscy didzeje musieli byc jakos niedawno na jakims szkoleniu dla didzejow, bo regularnie co jakies 5 mocnych kawalkow, takich w sam raz do zrywania berecika z glowy, puszczali jakies zewne rock-ballady.
Zupelnie bez sensu, bo akuat sie towarzystwo rozskakalo i czekalo na kolejny kawalek zeby dac czadu, to sie okazywalo ze wypadaloby pokazac romantyczna strone osobowosci.
Zatem ruscy didzeje pilnowali zeby nie wszystko bylo tak jak sie tego mozna normalnie spodziewac.
Jeszcze lepiej wychodzilo takim dwom kolesiom w koszulkach z napisem "Ja tjeżałoj mjuziku" ktorzy co godzine wyskakiwali na scene i dla ..ehm... "rozruszania" publiki zapodawali jakies lewe dowcipy (hmmm... mozliwe ze po prostu nie rozumialem co mowili, bo chyba nie mowili po polsku) i wymyslali zabawy zbiorowe.
Jak na kurna wiejskim weselu.
Majn dog...
Min. byla jakas licytacja.
Jakbym wiedzial o co chodzi w tej licytacji, to poswiecil 300rubensow.
Byl to oczywiscie koncert zyczen - kto da wiecej ten wybiera nastepny song.
Za 210rubensow poszedl jakis Manowar.
Szkoda ze sie po fakcie kapnalem, bo bym ciut dolozyl, i lecialby Rime of The Ancient Mariner. Oooł, je.
Napomknalem o tym Luke'owi, a on otworzyl szerzej oczy "Staary, przeciez ten kawalek ma prawie 15minut!"
O to mi wlasnie chodzilo.

A teraz apel do producentow cyfrowek w komorkach.
Bierzcie przyklad z SonyEriksona i dawajcie tam jakas lampke.
Mike nam odpadl, bo byl ogolnie zjechany tego dnia, a pare browarow mialo dodatkowe dzialanie lulajace.
Wiec zapadl w sen zimowy na laweczce w Relaksie.
Twardy sen.
Mozna bylo spokojnie porobic fotki jak mial postawiony na plecach kubek z piwem.
Chyba ze cztery fotki.
Zimensem jakims. Jak sie domyslacie - bez lampy.
Dzisiaj ogladajac te fotki musielismy sie poslugiwac wyobraznia i pamiecia.
Tak wiec apeluje do producentow komorek. Plis. Tyle okazji umyka...

Wyszlismy z knajpy kolo 3.30.
Piekny, swiezutki, idealnie gladki sniezek. Bez skazy. To znaczy byl bez skazy.
Potem go troche miejscami zadeptalismy.

Tu w ogole ze sniegiem jest dziwnie. Przedwczoraj jechalismy przez pol Moskwy, na zakupy. Plucha. Syf. Ale w pewnym momencie wjechalismy w inna strefe klimatyczna. Pieknie oszronione drzewa, druty elektryczne, wszystko. Kolejny przypadek magicznie wygladajacej zimy (pomijam 12 pasow ulicy przebijajacych sie przez ta idylle). Kilometr dalej - spowrotem plucha.

Powrot do domu - zigulitaxi. 120 rubensow. A tym razem byl kawalek do przejechania. Rewelacja. Nie mam pytan, tylko tym razem kierowca jakis taki malo rozmowny byl.

Spanie (w koncu!!!) to fajna sprawa. Przestawialem budzik chyba z cztery razy, az w koncu nie budzik, ale tapczan postanowil mnie porzadnie obudzic.
Po prostu sie zawalil.
Tapczanik juz byl rozlatujacy sie, ale generalnie pod kontrola. A teraz jak siegalem po raz kolejny, zeby ponegocjowac z budzikiem tapczan dal do zrozumienia, ze jest niedopieszczony.
Trzeba bylo wstac, poprawic (oczywiscie - tymczasowo) "konstrukcje". I potem w sumie juz mi sie nie chcialo ryzykowac kolejnego tapniecia, wiec zajalem sie sniadaniem. Jak na powrot na chate o 4, to sniadanie 10.15 jest calkiem niezlym wynikiem.

Planowane na dzisiaj ogladanie mieszkania sie zdezaktualizowalo, bo podobno znalazl sie jakis klient. Do poniedzialku zatem.

2005-11-25

zimno (-2), szaro, w radio gadaja po rusku
jakby swiecilo slonce to by bylo niezle, ale jeszcze tu takiego czegos jak slonce nie widzialem
moze ruscy maja cos innego, kto ich wie
tory maja szersze..

2005-11-24

Wyglada na to, ze zimy nie unikniemy. zrobil sie mrozek, nic spektakularnego, po prostu nie jest cieplo.
W dodatku w troche inny sposob niz jestem do tego przyzwyczajony. Tzn. mrozek nie oblepia i nie wnika wszedzie gdzie sie da, tak jakby mrozenie uszu, nosa i palcow mu wystarczalo. Jak dla mnie - ok. (bardzo jestem ciekaw swojej miny jak to bede czytal przy minus 20 stopniach...)

Wczoraj obejrzelismy kolejna kwartire.
Przy skrzyzowaniu obwodnicy z troche mniejsza ulica (ledwo dwa pasy w jedna strone, wiec to pewnie jakas boczna osiedlowka).
W kamienicy pokroju stalinowskiego (dla niewtajemniczonych: idz na Swidnicka przy lacu Kosciuszki i wyobraz sobie ze budynki KDMu sa dwa razy wieksze).
7 pietro.
1 winda dzialajaca, mam nadzieje, ze sie bardziej postaraja nastepnym razem jak tam bedziemy.
Z dosc ciekawa zawartoscia - lekko chichotliwa korpulentna pani pokroju artystycznego (wiek okolo 35lat), z synkiem (jakies 6-8lat) ktory ewidentnie cierpi na jakis wyjatkowy okaz nadaktywnosci (serio mowie - czytaj dalej)
Dzieciak powital nas wyskakujac z szafy w przedpokoju, potem jak zobaczyl ze robimy zdjecia, to chcial byc na kazdym zdjeciu, chcial zaraz potem zobaczyc kazde zdjecie, a potem sial terror pt."zrob mi jesze tu zdjecie! i tu!, i tu! aaaaaa!!".
Patrzac na otwarte drzwi balkonowe zastanawialem sie przelotnie ile razy tego wieczoru mama musiala go juz zeskrobywac z asfaltu ponizej.
Tworzyli w sumie niezly zestaw, calkiem sympatyczny w odbiorze.
Mieszkanie tez bylo ok. Duzo bardziej ok od trzech poprzednich. Jezeli o mnie chodzi to mozna by na tym poprzestac, ale z drugiej strony... Coz, pani agentka od nieruchomosci niech sie jeszcze postara, a my przy tej okazji mamy mozliwosc popracowania troche nad jezykiem, wiec podwojny zysk. A nuz uda sie znalezc cos jeszcze lepszego?
Wspominalem o widoku z balkonu?
Cala wschodnia polowa moskwy po horyzont, bo chałupa stoi na lekkiej gorce. bardzo wery zer haraszo.

25minut z buta od obecnego mieszkania. jakies pol godziny do samego centrum.

Po drodze na chate wpadlem do jakiegos 24ciasa zeby zdobyc xlebek itp. tylko troche mi chyba umknelo, ze to byl 24ciasa tylko z alkoholami. Dopiero w srodku sie kapnalem, ze cos jest nie tak. zawiesiwszy na moment plany dotyczace xlebka postanowilem sie przyjrzec asorytmentowi. Well, wybor byl imponujacy, wszelkie szampanskoje, piwowinowutki, nawet pewnie mieli tegoroczne bożole-nuwo (w tym roku wyjatkowo o ciekawym bukiecie spalonego citroena z lekka nutka renowki). Sok pomaranczowy, wyobrazcie sobie tez mieli (pewnie taki specjalny, tylko do drinkow). Wzialem ten sok, w koncu i tak mi sie skonczyl.

Nowa seria top gear sie zaczela. Pomysl z pelnowymiarowymi samochodami RC moze nie brzmi az tak rewolucyjnie, ale w realizacji jest rewelka. Zwlaszcza, ze pod koniec ginie kolejna przyczepa kempingowa. Dwa razy.

27-go jest koncert Judas Priest na Luznikach. poszedlbym sobie, ale chlopaki jakos nie wykazuja zainteresowania, a samemu to mi sie srednio chce.

2005-11-22

no wiec faktycznie poszlismy z jurkiem na chate przed 22. co jest wyraznym osiagnieciem biorac pod uwage tradycje poprzedniego tygodnia...
przystanek metra z taganskiej na kitaj-gorod, przesiadka, dwa przystanki, wysiadka na suchariewce, krociotki spacerek i juz bylem w tej smierdzacej klatce schodowej. "dobrze byc w domu"...
po drodze do metra na tagance, udalo mi sie zajrzec do sklepu, i mieli tam jeszcze chlebek. w domu okazalo sie, ze to taki specyficzny rodzaj - ciemny (ale nie za bardzo), bardzo gesty (malutkie pory), a przy tym lekki, i w dodatku - zaskoczenie - dobrze smakujacy. spodziewalem sie jakichs kwaskowatosci, a ten byl po prostu dobry.

jadac "na metro" przypomina mi sie niezmiennie wystawa foto "berlin-warszawa-moskwa". jest cos w zachowaniu ludzi jadacych metrem. az sie dziwie, ze tak dlugo trwalo, zanim ktos zaczal robic regularne serie fotek - portretow pasazerow. to jest tak, ze ludzie w pozbawionym widokow za oknem, siedzacych na przeciw siebie, w halasliwym wagonie zaczynają wygladac inaczej. a moze zawsze tak wygladaja, a tylko z reguly kazdy odwraca wzrok. to jakis specyficzny rodzaj zmeczonej melancholii, obojetnosci, zamyslenia, bezmyslnosci, skupienia i pewnie jeszcze masy roznych zachowan, ktorych nazewnictwo bylo taki mile i nie zasmieca mi w tym momencie pamieci.

z innych njusow - juz zapewne wspominalem, ze ogladalismy mieszkania. na razie dwoch kandydatow.
zaden nie zachwyca, jakby trzeba bylo wybierac to hmm...
pierwsze to takie 80-pare metrowe mieszkanie w bloku. 8pietro, troche klaustrofobiczna/ciasna klatka schodowa. duzy, fajny, szeroki przedpokoj, spora kuchnia, dwuzy pokoj, mniejszy pokoj i najmniejszy pokoj. 28m, 18m i 10m. osobny kibelek w niebieskich kafelkach (80/90), lazienka wykafelkowana w 100% (wlasciciel mieszkania byl z tego szczegolnie dumny) na rozowo-pomaranczowo. kul. w calym mieszkaniu parkiet, meble mniej-wiecej 20-30letnie, zadbane, nawet do przelkniecia, tylko takie troche przygnebiajace. wlasciciel mieszkania z deka tepawy i ciezkokapujacy.
drugie mieszkanie, jakies 300m od tego - prawie 100m, w kamienicy kurcze - chyba z poczatku wieku, ale po sporym remoncie jakies 5 lat temu. klatka schodowa czysta i niezniszczona, tylko zakurzona. w porownaniu z tym syfem jaki tu teraz jest to wrecz oddzial neurochirurgii. mieszkanko bardzo przestrzenne, z przedsionkiem lekko wydzielonym od wlasciwego przedpokoju, bardzo duza kuchnia z aneksem jadalnym i wyjsciem na waski, ale dlugi balkon. obok kuchni, naprzeciw wejscia byl taki skladzik gospodarczy jak 2/3 naszego jednego pokoiku, lazienka z jakas zabytkowa pralka, kibelek (nic ciekawego...) potem naprzeciwko kuchni - ladny duzy pokoj z podwojnymi drzwiami, obok niego inny, bardziej podluzny, z bardzo elegancka acz troche ciemna tapeta. trzeci pokoj, na scianie obok kuchni - dosc kwadratowy, calkiem przyjemny. mieszkanie mimo duzej powierzchni bylo przytulne, chociaz troche takie hmmm...troche babcine. i oczywiscie bylo kiedys zalane przez sasiadow, wiec z dodatkowym lokatorem, ktory upodobal sobie styk sufitu ze scianami w lazience kibelku i kuchni.
w sumie, to zadne mieszkanie mnie nie przekonalo do siebie. mniej wiecej do konca grudnia mamy czas na wyszukanie czegos nadajacego sie. ma byc na trzy lata, wiec ustalilismy z Piotrkiem ze bedziemy wybredni i marudzacy.
pogadalismy sobie troche z pania agentka od nieruchomosci w drodze do metra. naopowiadalismy jej, ze jako "mlodzi, ambitni architekci" szukamy mieszkania lekkiego, jasnego, z duzymi oknami i widokiem za nimi, itp. przy okazji, wchodzac do stacji mendelejewskaja zapytalem pania, czy wie czy mozna robic fotki w metrze. odpowiedziala, ze oczywiscie mozna jak sie uwaza na kamery i policjatow :)
jutro ciag dalszy ogladania kwartir.

rzecz ciekawa, o ile teraz, mieszkajac przy samej drugiej obwodnicy mam wrazenie bycia w takim terenie tranzytowym, gdzie nie ma (chociaz faktycznie to sa) zadnych sklepow, knajp, gdzie wszystko jest takie tymczasowo-niedbale, takie jak knajpy przy parkingach na drodze (chociaz faktycznie to nie jest).
zapuszczajac sie gdzies glebiej w ulice promieniscie rozchodzace sie ze srodka moskwy wchodzi sie w jakby bardziej "zachodnie" rejony miasta - bardziej cywilizowane, z jakas normalniejsza skala - z ulica o mniej autostradowej szerokosci, z zabudowaniami ktore nie sa od siebie tak oddalone, ze ledwo widac sylwetki na horyzoncie :D. czyli w sumie takie ulice do jakich jestesmy przyzwyczajeni. no to w sumie nic dziwnego.

2005-11-21

KOTLOWNIA
a mi sie wczoraj znowu odwiedzisko zdarzylo
lazilismy z instalatorami po roznych dziwnych piwnicach w naszym kompleksie budynków (instalatorzy to dziwnie zwiedzaja budynki - pytaja czemu takie duze okna, fascynuja sie ciemnymi zawilgoconymi piwnicami itd.).
trafilismy do kotlowni zakladowej - budynek z polowy lat 50.
maszyneria kotłowniana w srodku najwyrazniej tez.
skadinąd nic dziwnego ze im czernobyl jebnął...
no, ale maszyneria to mały piesek.
tam oczywiscie rabotają wesoło ludziki.
otóż nie maja oni jakiejs dyzurki, pokoju sniadan, szatni.
no, moze jakis osobny kibel byl.
wszystko pozostale bylo delikatnie mowiac rozpiżdżone po czesci hali
(hala - jakies 10x15m, 8m wysoka, na podłodze niesamowite czarne kafle 30x30, biała fuga, oczywiscie nie tylko te kafle zdobią podłogę, to by było zbyt prostoliniowe, sciany z pięćdziesięcioletnimi zaciekami, odbariweniami itd.)
wiec wszystko w tej czesci hali ktora pierwotnie byla chyba przeznaczona pod
drugi kociol w perspektywie rozbudowy.
podziwu godna zapobiegliwosc.
no, ale przynajmniej zaloga ma socjal.
np szatnie.
stoi sobie tam. radosny przekroj przez krzywe i zardzewiale szafki szatniowe różnej masci.
stoi pozlepiany z jakichs kawałkow metalu stojak na doniczki z palmami i fikusami (a jak!).
stoja w jakimś
pseudoukładzie ławki takie jak w szkole, na srodku ktorych stoi stary
czarnobialy tv, taki gdzies z poczatku lat 80.
ludziki siedza sobie radosnie to przy biurkach dwoch-trzech, to przy stoliku sniadaniowym.
przy stolku stoi obowiazkowe i nieodzowne ..co?
no wlasnie
oczywiscie ze akwarium.
dobre 200 litrow
w zardzewialych ramach
przynajmniej 80 l zawartosci stanowilo powietrze, a nastepne 40 l - glony :)

teraz mi sie to kojarzy z tą fotką anny walentynowicz (autorstwa m.szlagi) w
hali stoczni gdanskiej gdzie zaczynala prace w '52r.
z tą drobną roznica, ze ladies and gentlemen tu w tej kotlowni nadal pracuja...

kurde, chyba zaloze tego bloga...

serio..

jest co opisywac, i pewnie jeszcze bedzie...

2005-11-19

Pare dni temu mielismy umyte auto.
Przez jakis 8 godzin bylo w tym chwalebnym stanie.
Potem juz bylo znowu normalnie.
czyli
Starasz sie nie dotykac zewnetrznych elementow karoserii.
Starasz sie widziec przez zapackane szyby.
Starasz sie nie zwracac na to uwagi, bo mycie auta zima nie ma tu specjalnego sensu.

2005-11-17

WIZYTOWKI
Zastalem dzisiaj na biurku pakiecik z wizytowkami.
Wow, niegdy nie mialem firmowych wizytowek.
Patriotyczne, bialoczerwone, dwustronne, dwujezyczne.
Z przyszłym adresem - jeszcze nie obecnym, bo biuro jest w kompleksie Stanisławski Park.
Stanislawski to taki tutejszy Kantor, tyle ze z podlozem
robotniczo-rewolucyjnym.
A ulica w tej chwili nazywa sie Małaja Komunisticzewskaja. Obok jest Bolszaja Komunisticzeskaja. Wiec sie podobno myli. I maly komunista prawdopodobnie ma sie zmienic w Stanislawskiego.
Tyle ze jeszcze sie nie przepoczwarzyl. A na ziwytufkach juz jestesmy w kolejnej inkarnacji ulicy :)

2005-11-16

TAJM MASZIN JAK NIC
poszedlem sobie na taganke, czyli plac taganski, bo luke wspomnial, ze wyczail tam sklep calodobowy.
troche pokrążyłem, ale w koncu znalazlem to o co (wydawalo mi sie) moglo chodzic
w wysokim parterze bloku z lat 70.
SAM z lat 70.
z napisem "tagańskaja" z lat 70 (napis neonowy z lat 70).
z drzwiami z lat 70.
z wnetrzem z lat hmm... pomieszanie 70 i teraz
wchodzisz, i widzisz rozpadające sie lady (z lat 70)
i za tymi ladami wieloryby (w latach 70 mialy juz pewnie pareset kilo tłuszczu...)
instynktownie spodziewasz sie ze bedzie tylko ocet
na tych ladach jednak troche wiecej towaru niz w latach 70, ale szczerze mowiac nie tak znowu znacznie wiecej
czesc sklepu (bardziej w glebi) juz byla troche bardziej na bieżąco, ale zaraz na wejsciu dostaje sie centralnie w łeb klimaciorem: "nie poddamy sie uplywowi czasu, twardzi będziemy"
perspektywe "alejki" (to tak jakby mowic o Wąchocku "metropolia", ale niech tam) zamyka kubik zbity z dykty z mechaniczną kasą
jak juz oblazlem wszystkie stoiska i zlokalizowalem sklep z xlebem
podszedlem i powiedziaem do ogromnej pani za ladą: to i to bitte (pa russki naturlis), to pani nieznaczym skinieniem glowy w kierunku kasy dala mi do zrozumienia, ze jestem nietutejszy w zwyczajach.
trzeba najpierw powiedzec w kasie (tej w boksie z dykty, na koncu "alejki") co to nam sie akurat zachcialo kupic, wyskoczyc z kasy, a potem grzecznie przydreptac z rachunkiem do stoiska. gdzie pani łaskawym, acz wyraznie leniwym gestem zapodaje towar (jak juz uda sie zwrocic na siebie jej uwage).
Nie mam pytan.

a co z pieczywkiem? wszystko ok, nawet powiedzialbym - pierwszy normalny chleb jaki tu widziałem. pachnie chlebem, ma konsystencje chleba

no, nikt na szczescie nie zabrania pogapienia sie na towary, chociaz nie zdziwilbym sie, gdyby po pierwszych darmowych 3 minutach kazaliby zaplacic 5 wrubli.
RADA RADZIA
Radzio (16-11-2005 16:23)
wiesz co ... pis zTy dziennik z takimi spostrzeżeniami
The ja (16-11-2005 16:25)
a potem sobie wyladuje na łubiance? eeee.. dzięki
Smieszna sprawa, bo w sumie za kazdym razem jak pisze maila "jak mi tu
jest" to opisuje wszsystko dookola, a nie "jak mi tu jest". To chyba
swiadczy o tym, ze na razie frajde sprawia mi obserwowanie wszystkiego
dookola.

2005-11-13

METRO
Metro jest akurat fajne, chociaz świeżo i czysto to ono wyglądało może w latach 60tych.
W kazdym razie jest skuteczne. 13 rubli (1.50zl) i mozna jechac do oporu. Do krasnej płoszczatki mam raptem 3 przystanki z drugiej obwodnicy, gdzie mamy mieszkanie. Do pracy jeden przystanek dalej. W ogole strasznie latwo i szybko mozna sie dostac wszedzie w rozleglym centrum miasta.
Moskiewskie stacje metra (szczegolnie te w centrum) sa projektowane w latach 30-40-50 trafiają sie fajne art-deco i post-art-deco motywy, np na tagańskiej czadowe plaskozezby czy jakies odlewy z bronzu - niewazne, anyway z super wystylizowanymi motywami podboju kosmosu.
Stacje sa bardzo zaniedbane i zuzyte, ale widac, ze pod warstwa zatartego brudu sa niesamowicie eleganckie.
No, sprzataja od czasu do czasu, ale sterylne to one nie sa.
Sa za to glebokie. Jeszcze nie widzialem tych najglebszych, ale suhariewka tez daje rade. Pierwsze wrazenie jest - o'fak - kawal schodow na dol.
W S-Petersburgu, gdzie trzeba przejechac pod Newa stacje sa jeszcze glebsze.
Z robieniem fotek tam to nie wiem jak to jest, czy czasem jakiegos pozwolenia nie trzeba...
Na szczescie jest odpowiednie wuwuwu (uwaga, napisy po tutejszemu) http://www.metro.ru/stations/

Dalsza eksploracja stacji metra nastapi, ale chyba na wiosne sie bardziej tym zajme, bo teraz na dworze jest raczej chlodnawo (w sumie listopad...) a w metrze grzeja. Czyli pod kurtka troche sie sauna robi.
PLASZCZ CZERWONY

Plac jest płaski i ma budynki dookola. oryginalne, nie?
Nic w zasadzie poza łażeniem i gapieniem sie nie można na nim robić.
I wcale sukinsyn nie jest czerwony.
Zdecydowanie nie jest to gwarny i kameralny plac handlowy jakim jest rynek wrocławski. Plac wolnosci jakos bardziej podchodzi. Ta sama nieprzystepna przestrzen, taka sama (wieksza) skala. Pewnie dobrze sie na nim oglada defilade
wojsk... Normalnie, poza obowiązkową fotką pod Włodkiem Iliczem, nie bardzo jest tam co dłużej robić. Raczej nikt się tam na randki nie umawia. Zresztą wyobrazcie sobie jakby to brzmialo - "Ok, to umówmy sie pod Mauzoleum Lenina". rotfl. Uliczki dookla placu staraja sie nadrabiac, ale widac, jeszcze sie musza mocno postarac.
Miałem czas obejść cały, w sumie
jednak dość duży Kreml dookoła wzdłuż murów. Miałem czas zajrzeć
dosłownie na chwilkę do GUMu (mediolańskie galerie handlowe przychodzą
na myśl... wypas), miałem czas przejsc sie na Łubiankę (kejdżibi hedkłoters dla niewtajemniczonych) i niespiesząc się potuptać spowrotem do metra.
Btw - musze sie tu albo niezle kamuflowac, albo sie szybko zaasymilowalem (stawiam na to pierwsze), bo chyba z piec osob pytalo mnie o droge, fajki, ogien itp..
Maj nejm iz Borys. Sasza Borys.

2005-11-12

POGODA
a tu wczoraj probowalo sie przez chmury przebijac slonko.
wlasciwe sluzby wybryk zauwazyly i natychmiast zareagowaly.
nop, dzisiaj rano juz było spowrotem poprawnie równomiernie szaro (RGB 128, 128, 128).
Slonce pewnie siedzi na Łubiance i sie gęsto tłumaczy. (pewnie wróci gdzies w maju, z lekko obitym ryjem)

aha - nie marzne, szalik w ograniczonym uzyciu bo lepiej byc rozpietym
z szalikiem, niz zapietym bez (no, chyba ze wieje wiatr), kalesony na
razie bezrobotne - jest caly czas miedzy 0 a +5stopni (czyli
grypolandia idealna...). Wiekszosc czasu spedzam w biurze, przejazdy
samochodem, w domu jest cieplo.
W metrze tez jest cieplo i w zasadzie tylko plac czerwony
mogl mnie wywiac w niedziele, ale nie skorzystal z okazji :)

Wczoraj chlopaki opowiadali mi o tym jak w moskwie wyglada zima.
Wyglada to tak
Najpierw w grudniu i troche na poczatku stycznia leci snieg.
Długo.
Potem jest po prostu zimno, wiec snieg sobie lezy.
I stopniowo traci szlachetny bialy kolor.
Mniej-wiecej jeszcze do poczatku maja potrafia stac na ulicach takie wielkie czarne kupy sniegu.
Ze sniegiem sie oczywiscie walczy.
Sa ekipy ktore zgarniaja to biale talatajstwo, pakuja na ciezarowki, a ciezarowki wywoza ladunek za miasto, do spalenia.
Podejrzewam, ze przez zime sie nie nudza.

2005-11-11

Michal B. (11-11-2005 16:52)
spales cos od przylotu?
The ja (11-11-2005 16:53)
spie regularnie na spotkaniach
przychodza goscie w gajerkach
zaczynaja chuchac sniadankiem
wiec po 15 minutach odlatuje

2005-11-10

Moskiewskie ulice to taki ring bokserski.
Bez sedziego, bez publicznosci, wiecej przeciwnikow, kazdy na kazdego.
Jest masa policji/milicji/ch ich wie na ulicach.
Wszyscy i tak jezdza jak wariaci.
Sa dwa tryby prowadzenia samochodu: gaz do dechy i na maksa po hamulcach
Oczywiscie caly czas krecenie kierownica
(chyba ze sie zakorkuje, wtedy jes t godzinka czy dwie na drzemke)

Jest dobrze poki auto sprawne, na piechote jest tu troche gorzej.
Tzn. chodniki sa, nikt od razu nie strzela.
Odleglosci. Troche sa jakby hm, wieksze.
A pieszy tu ma takie same prawa w stosunku do aut jak za przeproszeniem Zyd za okupacji.
Chociaz - potencjalnych samobojcow, przechodzacych np przez 14-pasmowe Sadowe Kalco w dowolnie wybranym miejscu, nie brakuje.
Lata praktyki zapewne.

2005-11-09

Mielismy mala wycieczke, niemal dokladnie na druga strone
moskwy w stosunku do naszej roboty na malajej komunisticzeskiej ulitsy, wiec przed zapackanymi szybami samochodu przesunal sie naprawde spory kawalek Moskwy.
Ogromniaste jest to miasto. Kobyła. Wół. Takie jak te muchy co sobie nasz balkon
upodobaly.
Podobnie smierdzace. To znaczy, moze nie podobnie, ale wali
spalinami, zwlaszcza jak sie utknie w korku akurat w tunelu. Do tego
jest zwyczajnie brudno. Nie chodzi o to, ze na ulicach jest syf, oooo cototototo
nie - smieci sie nie walaja. Chodzi raczej o to, ze wszystko jest takie
uwalone sadza, pyłem; niektore samochody sa np swietnie zamaskowane:
cale matowo czarne od tego brudu i maja tylko wymazane wycieraczkami
takie male wizjerki jak w czołgu. Nie powiem, zeby to bylo zachecające,
ale co ja poradze, ze trafilem akurat na taka pore roku...
Anywaj, sama moskwa jest hmmm.. bardzo zroznicowana i jednoczesnie
bardzo jednorodna. Moge ofkors troche falszowac obraz, bo ciagle ja ogladam po ciemku. Jest bardzo duzo socrealizmow w stylu placu Kosciuszki, tyle ze nie 4 tyylko 8-mio pietrowych. Jak sa osiedla, to na 200-300 tys mieszkancow. Nie wiem, czy czasem nie wiecej.
Torty, czyli siostrzency kaczora donald... tfu palacu qltury sa w ilosci 7 sztuk. Co ciekawe, przy skali miasta, nie wydaja sie az takie ogromne. Po prostu sa bardziej wyrozniajace sie, ale bez, w sumie, przegiec.
Ulice 14, 12, 8 pasmowe, wieczorem wypelnione po brzegi swiatlami samochodow z ludzmi wracajacymi z... no, skądkolwiek . O ruchu na ulicach jeszcze bede pisal, i to pewnie nie raz.
Plenery

Michał B. (9-11-2005 11:50)
stary ale mamy tu plenery nic nie widac
Michał B. (9-11-2005 11:51)
dawno takiej mgly nie bylo
The ja (9-11-2005 11:51)
wow
The ja (9-11-2005 11:51)
u nas jest pogoda taka...hmm opisze ci to na przykladzie
Michał B. (9-11-2005 11:52)
dawaj
The ja (9-11-2005 11:52)
wez fotoszopa, moze byc nawet 4, stworz dokument z 50% szarym tlem (rozmiar dowolny)
The ja (9-11-2005 11:52)
daj zoom extens i przelacz na fullscreen
taka jest mniej-wiecej pogoda
Michał B. (9-11-2005 11:53)
tu tez tylko pod spodem fota
Michał B. (9-11-2005 11:53)
jakas zwykla z wroclawiem

2005-11-08

DA FLAJT

poniewaz wczesniej jakos nie latalem aeroplanem, wiec osoby z wieksza iloscia mil na koncie Frequent Flyer potraktuja ponizsze wynurzenia jako majaczenia paranoika. No, co? Zabronie im?

The ja (8-11-2005 15:43)
kojarzysz Henryka Hołuja?
Tomek (8-11-2005 15:44)
nie
The ja (8-11-2005 15:44)
postaram sie przypomniec - mig-29, pokazy indywidualne
Tomek (8-11-2005 15:45)
a no byl taki ale chyba przeszedl do cywila
The ja (8-11-2005 15:45)
to sie zgadza. teraz lata atr'em 72
The ja (8-11-2005 15:46)
lądowanie pierwsza klasa (nie wiem czy sie cieszyc, czy zalowac, ze nie probowal zadnego wyzszego pilotazu :D)
Tomek (8-11-2005 15:46)
a jak wrazenia z lotu samolotem ?
Tomek (8-11-2005 15:46)
biliscie brawo ?
Tomek (8-11-2005 15:46)
slyszalem ze to taki zwyczaj w Polsce po ladowaniu
The ja (8-11-2005 15:47)
brawo? ludzie lataja od ponad stu lat.
najfajniejszy jest oczywiscie start - jak b737 zaczyna na serio przyspieszac, to nabierasz ochoty na jakis szybszy starcik z lotniskowca
The ja (8-11-2005 15:48)
tutaj daje duzego, fajnego kopa przez prawie pol minuty, wyobrazni troszke nie starcza, zeby skompresowac to do
trzech sekund (ale czadzior musi byc niesamowity :D)
The ja (8-11-2005 15:49)
co ciekawe, lot na 5km atr'em jest gladziutki jak po ruskim asfalcie na leningradce,a na 10km b737 co rusz jezdzil po bruku


Jak sie startuje z Warszawy i widzisz cale miasto noca to robi wrazenie (miasto odtad dotąd).
Moskwe widzisz odtąd po horyzont.

Jak samolot podchodzil do ladowania na Szeremietiewie (polozonym na polnocy Moskwy), to robil krag, mniej-wiecej dookola calego miasta. i tak sie zlozylo, ze zaczynal ten krag prawie dokladnie nad Domodiedowem (na poludniu). wiec koncowka skrzydla stopniowo odslaniala samoloty stojace przy Domodiedowskim terminalu. Odslaniala i odslaniala...
Moskwa robi wrazenie. Najpierw wielkoscia, intensywnoscia, ruchem.
Potem zaczyna sie z tego chaosu wyławiac jakies bardziejsze szczegóły
- ogromne zróżnicowanie - pod kazdym wzgledem - sa tu i ogromne ilosci
luksusowych aut, ale tez morze starych ład/żygulców, na glownej ulicy raz
jedzie sie wzdluz jednolitej pierzei 6-7kondygnacyjnych socrealistycznych kamienic, a zaraz potem obok stoja dwupiętrowe, wolnostojące ni to palacyki, ni to po prostu
budy.
Na ulicach pyl, kurz, bloto, ale z drugiej strony - smieci sa natychmiast sprzatane. To nie jest jakies przyjazne miasto, fajne dla mieszkancow.
Trudno to uchwycic, pewnie jak za pare miesięcy będę to czytał, to nie będe ze swojej spostrzegawczości i oceny sytuacji zbyt dumny.
Tu wszystko jest naj. Jak osiedle, to na pareset tysiecy mieszkancow, jak ulica, to czternastopasmowa (na taka mam widok z okna), jak ruch uliczny, to najszybciej jak sie da (gaz-hamulec, gaz-hamulec, gaz-hamulec, zmiany pasów, gwałtowne manewry, kto pierwszy ten lepszy...).
LAJF HIR
chata jest z deka hmm zapuszczona, nic tragicznego, tak tu jest po prostu tryb zycia, ze na opieke nad chatą nie ma za bardzo czasu.
zwlaszcza, ze pod koniec roku szykuje sie zmiana
czytaj - przeprowadzka
lepsiejszy lokalik ?
aj chołp soł
teraz jest cieplo, woda ciepla leci (acz troche zalatuje bajorem jakims)
tiwi jest
kuchnia wyposazona
tyle ze wszystko jest jakies takie kurde, nie wiem
no moze nie lepkie, ale takie z grubsza wyczyszczone