2005-12-19

ktos powinien mocno kopnac w dupe naszych kochanych politykow. naszych - w sensie polskich i ruskich. zreszta - tak w zasadzie - to wszystkich politykow nalezaloby raz i porzadnie kopnac w dupe. chocby dla zasady. i wlasnego zadowolenia.
ale nie o tym mialem pisac.
chodzi mi o podejscie tubylcow do obcokrajowcow.
tu, u nas, u nich, w ogole wszedzie (moze poza jakimis ortodoksyjnymi kilerskimi panstwami w stylu iran czy cholera wie co jeszcze).
nas ruscy maja - wg politukuf i swiatlej telewizji - nie lubic. bic po mordzie i w ogole byc niegrzecznymi i raczej niegoscinnymi.
strach normalnie wychodzic na ulice.
zreszta i tak, zaraz rozjada samochodem, wiec w zasadzie wsio rawno.
tylko kurde, praktyka jakos nie potwierdza animozji pl-rus.
ze trzy razy w jakiejs rozmowie z przedstawicielami tubylcow napomykalem cos o polsce i za kazdym razem mialem w zwiazku z tym bonus jakis.
chocby w postaci przyjaznego usmiechu rozmowcy, ktory do tej pory zachowywal chlodna obojetnosc.
co innego z tym rozjezdzaniem przez samochody.
ale tu nie ma zadnego rozroznienia wedlug narodowosci.
polityka rownego braku szans.

troche nie wiem jak w tym kontekscie przestawic typowo rosyjska powierzchownosc, a przyjamniej taka, z jaka mialem juz okazje sie zetknac.
przede wszystkim - mlodzi ludzie sa strasznie dorosli. ale juz jestesmy duzi, ho-ho! plaszczyk, kancik, lakierki, aktowka, wasik i zagubiona minka. tudziez - dwa kilo makijazu, nalakierowane wlosy i futro. skonczylismy wlasnie 20lat, nie przystoi sie juz usmiechac.
tak to przynajmniej wyglada w metrze. nie wiem - moze tam nie wystepuje reprezentatywna grupa spoleczna, ale jakis przekroj musi byc.

z innej strony - panie w sklepie bywaja mocno zaskoczone i z deka zdezorientowane gdy uslysza "zdrawvstvujtie", "pozhalsta', "spasiba" i "dasvidanija". widac sa niczym psy pawlowa przyzwyczajone do trybu rozkazujacego i naburmuszonej miny.
to jest standart, na szczescie jak ktoras z pan czy panow prowadzi swoj wlasny straganik to juz wyglada w miare normalnie. jak widac, reguly gospodarki rynkowej do niektorych juz dotarly.

to sa te tutejsze absurdy.
jedni jezdza mercami ktorych jeszcze nawet niemcy nie zaczeli dobrze produkowac. drudzy jezdza produkowanymi do tej pory ziguli. to sie przeklada na wszsytkie dziedziny zycia.

rozwalil mnie opis a'propos jednej ze stacji metra.
korytarze prowadza tu i tam. w normalnej sytuacji pasazer przechodzi tedy i tedy. no, ale jak sie spieszy to oczywiscie moze zlamac reguly i zrobic sobie skrot pod prad.
super, normalnie super.
czyli jak wszystko jest normalnie - to reguly obowiazuja. a jak sie spiesze - to sie je ignoruje.
jakie to proste.
no, w koncu - jest powod.
oni tu tak samo jezdza samochodami, ustalaja ceny w sklepach, projektuja, buduja.

ciekawa jest sprawa zatrudnienia/bezrobocia. z tego co wiem - w moskwie problem bezrobocia nie istnieje. reszta kraju, no, moze pomijajac Peersburg to zupelnie inna historia. ale poniewaz siedze w moskwie, to pozwole sobie zignorowac prowincje.
stolyca w takim razie.
no, coz - nie dziwie sie, ze bezrobocia tu nie ma. ilosc osob sprzatajacych zdecydowanie przekracza srednia europejska. na ulicach - juz kiedys wspominalem - nie uswiadczysz odpadkow. panie sprzatajace w metrze tez maja pelne rece roboty. troche tym rekom brakuje dokladnosci i checi zagladania w zakamarki, ale na to tylko zboczency mojego pokroju zwracaja uwage.
najlepszy motyw polega na tym, ze pani zamiatajaca schody nic sobie nie robi z tlumu pasazerow zwalajacych sie po tych schodach do metra w godzinach szczytu. zamiata i juz.
a juz w ogole mistrzostwo swiata to pani sprzaczka wielofunkcyjna w naszym kultowym klubie "Relaks".
No, po prostu wyobrazcie sobie sytuacje.
Caly parkiet (moze to troche gornolotne okreslenie?) skacze w rytm np. Mein Hertz Brennt a pani wielofunkcyjna pomyka miedzy ludzmi z mopem.
Do tego ponoc niezle radzi sobie z udzielaniem pierwszej pomocy. No, imprezy w "Relaksie" sa dosc zywiolowe, nigdy nic nie wiadomo.

rozwiazanie problemu bezrobocia samym sprzataniem? to byloby za proste.
wielki brat ma na to wiecej pomyslow.
np wjazd na parking na garbuszce jest wyposazony w pelni zautomatyzowany system dystrybuowania aut na wolne miejsca postojowe. kazdy szlabanik jest wyposazony w inteligentny czujnik, ktory dba o podniesienie lub opuszczenie szlabanu gdy miejsca sa lub ich nie ma.
przewaznie czujnik taki jest ubrany w panterke i ma na imie siergiej, wania, sasza czy inny jewgienij.
automaty pobierajace oplate za parkowanie nosza z kolei zenskie imiona.
slyszalem tez o specjaliscie od trzymania takiej paskowanej tasiemki odgradzajacej miejsce jakiegos remontu drogowego czy czegos w tym rodzaju. gosc stal, trzymal tasiemke, i czasem ja podnosil, jak inny ktos przechodzil np z lopata czy taczka. byl przy tym interaktywny. ktory inny slupek tak potrafi?
jak masz minimum dwie nogi (rece sa generalnie zbedne, ale moga sie przydac - o tym dalej) mozna dostac prace w centrum miasta - na arbacie - jako ruchoma tablica reklamowa (rece sa o tyle wskazane, ze dzieki nim tablica ma mniejsze tendencje do zsuwania sie z korpusika).

i co?
z jednej strony - to wszystko absurd. ludzie niepotrzebnie stoja na mrozie, niepotrzebnie machaja miotlami czy scierkami. robia rozne debilne rzeczy.
ale.
ale maja zajecie.

ciekawy kraj, nie?

2005-12-17

ciekawa sprawa.
blotko, szlamik, spaliny, kurz, sadza.
pewnie tez smog jakis, ale nie wiem, bo szare opary zaslaniaja wszystko.
jest tu tego troche.
nasze okna wychodzace na sadowe kalco... hmmm... byly dzisiaj niby myte, ale dlugo czyste nie pozostana.
tylu, tak uwalonych samochodow nie zobaczysz nigdzie indziej - pozwole sobie zaryzykowac takie stwierdzenie (statystyki sa po mojej stronie).

czekam zatem na dobre wytlumaczenie faktu, jak to sie dzieje, ze budynki sa czyste.
nawet te bezposrednio przy sadowym kalcu. przy leningradce.
tam gdzie auta efektownymi fontannami rozbryzguja szlamik.
wszystkie budynki, nie tylko same reprezentacyjne jakies, czy zabytki. prawdziwie socjalistyczny ideal bezklasowosci.
swietnie. czysciutko.
ale dlaczego?
ha?

2005-12-08

laptopy nie sa wodoodporne.
najbardziej ucierpialy (i tu uwaga dla fanow "ulicy sezamkowej"):
-literka 'p'
-klawiszc 'backspace'

zaniepokojonych spiesze uspokoic - oboje sa juz w swojej dawnej formie
(prostokatnej)
Cos dlugo nic nie pisalem (pomijajac poprzedni post, ale to ctrl+c, ctrl+v, wiec sie nie liczy).
Jakos tak wyszlo, ze nie bylo kiedy, nie bylo o czym, nie bylo hmm.. no, nie ochota na napisanie byla.
Tylko przewaznie w takich momentach, ze klawiatury ńjet w zasieku palcow.
Tak sobie przegladam to co lezy na blogu, to co jeszcze gdzies mam w strzepach maili, rozmow gg. Porownuje to z tym co mi ciagle lata po glowie, i widze, ze blog biduje.
Noł gud.

No to co?
Moze wezme na tapete metro moskiewskie?
a co.
temat dobry jak kazdy inny.
Jak wyglada juz pisalem, zreszta sa stronki, mozna poogladac foty, pozwiedzac stacje, niemal tam byc.
Niemal, bo brakuje przewaznie na tych zdjeciach ruchu. Ludzi.
Co w sumie jest dosc dziwne, bo nie spotkac ludzi w metrze to swojego rodzaju osiagniecie.
Ich tam jest kurde pół moskwy. W godzinach szczytu to jest bezustanny potok ludzkich glow nadzianych na korpusiki dzwigajace teczki, plecaki, torebki.
Jednostajny rytm, nie ma pospiechu. Wszystko plynie. Jakas taka osobliwa rzeka. Dostarczana w zgrabnie zapakowanych pakiecikach pociagow. Oczywiscie - tu i tam pojawia sie ktos kto sie bardziej spieszy - nie ma problemu. Na schodach ruchomych ludzie karnie stoja po prawej stronie, zostawiajac przejscie po lewej. Zamieszanie jakie jest nieodzowne momentowi wejscia na schody to tak na oko proces porzadkowania chaosu, czesania wlosow z rana (czego w sumie nie robie, hmmm...).
Wszycy ci ludzie maja wbrew pozorom wiele ze soba wspolnego.
Nie - nie mam na mysli jezyka.
Wszycy wykorzystuja metro zeby dostac sie skads dokads. To ich laczy, spaja w ten ciagly strumien lemingow przelewajacych sie przez perony, schody, tunele, korytarze, przeciskajacy sie przez waskie wahadlowe drzwi...
Jak sie tak w pewnym momencie spojrzy z dystansu na to klebowisko o charakterze tlumnym, to jest taki moment, ze przez glowe przelatuje mysl "o kurde, ale tu ludzia! a ilu jest na zewnatrz. i na innych stacjach. i w budynkach. duzo tego". spojrzenie z dystansem wrzuca mnie niemal przed ekran filmu dokumentalnego. takiego niezbyt mlodego. efekt poteguje scenografia. bardzo uboga. bardzo zgrubna. bardzo niemal szkicowa. dekoracje metra bywaja subtelne. moze to byc wysmakowany kroj cyrylicy, niesamowite grafiki czy plaskorzezby. ale dominuje siermiezny utylitaryzm. schody ruchome zjezdzaja na dol po prostu w rurze. otynkowanej na bialo, oblozonej jakimis dziwnymi lamelami. caly czas jest to rura. reklamy na scianach, gdyby nie tekst pisany cyrylica - wygladalyby totalnie nie na miejscu. z glosnikow gesto dekorujacych schody ciagle nadawane jest hmm.. cos - czasem jakies przedluzenie reklam, czasem informacje dla pasazerow. rownie dobrze moglby to byc wyklad orwellowskiego Wielkiego Brata. w tym monotonnym otoczeniu, naglasnianym w radosnie-mentorskim klimacie czlowiek latwo staje sie czescia tlumu. krok sam sie dostosowuje do kroku wszystkich naokolo.
glupio, nie?
nie ma sie co spieszyc - pociagi w szczycie zganiaja sie nawzajem z peronow. nawet przed samym zamknieciem jezdza co 5minut. spokojnie.
stacje sa rozne. tzn. perony i wejscia. elementem wspolnym jest rura ze schodami, bywa ze dosc dluga. elementem wspolnym jest w sumie dosc kiepski system oznaczen - nie jest czytelny na pierwszy rzut oka. trzeba sie przyzwyczaic, nie ma letko. w gruncie rzeczy - funkcjonuje to zupelnie niezle.
na niektorych liniach metro schodzi calkiem gleboko - jazda z taganki na kitaj-gorod oznacza przelykanie sliny dla wyrownania cisnienia (w druga strone tez dziala jakby sie ktos pytal)
czyzbym zaczal pisac banaly?
znaczy czas konczyc

2005-12-07

ostatnie dwa dni mialem okazje przeprowadzic kilka interesujacych eksperymentow w zakresie jazdy samochodem.
szczegolne warunki obejmowaly:
- obnizona widocznosc
- zupelny brak widocznosci

materialy uzyte do doswiadczen:
1. nissan primera 1.6 koloru ciemnozielonego - sztuk 1
2. ulice moskwy w zakresie dojazdu i powrotu z pracy - sztuk ...no, kilka
3. brud, blotko, szlamik - wszystko co samochody byly uprzejme podniesc z ulicy i co grawitacja byla sklonna umiescic na szybach skladnika nr.1
4. jeden przecietny kierowca + 3 przerazonych albo spiacych pasazerow
5. inni kierowcy, rosyjskojezyczni (z wlaczona niesmiertelnoscia i ignorowaniem zniszczen auta)

wnioski sa dosc ciekawe
- obnizona widocznosc nie ma znaczenia, tak dlugo jak ludzie dookola ciebie wpadna na pomysl, zeby wlaczyc swiatla. poniewaz obnizona widocznosc jest standardowym warunkiem w jakim odbywa sie ruch uliczny w moskwie, wiec nie ma co przezywac, ze co 20 kierowca tych swiatel zapomni wlaczyc.
w koncu i tak jest pijany.

- zupelny brak widocznosci. hmmm, no zdarza sie. co zrobic. jak osiem osob potrzebuje naraz trzech samochodow, a gosc ktory sie ma nimi opiekowac nie ma na to czasu. nasz ciemnozielony samochod byl ostatnio bardziej szrobrazowy niz cokolwiek majacego blizszy zwiazek z zielenia.
mam na mysli rownomiernie szarobrazowy, no, moze z wylaczeniem przedniej szyby, ale co to ma za znaczenie?
widocznosc do tylu jest zerowa. w lusterkach widac szara mase, ktora czasem jest bardziej szara, a czasem troche mniej. tylna szyba jest duza szara masa.
wyczuwanie, czy nie wjezdza sie komus przed maske polega na bacznym obserwowaniu odblaskow na roznych zalamaniach powloki szaroburej. dobrym sposobem okazuje sie tez przyspieszenie, zeby pozbyc sie poowdow na patrzenie w lusterka.
bardzo przydaje sie slepa wiara we wlasna niezniszczalnosc.
mozna tez zamknac oczy i uwaznie nasluchiwac. to jest nawet niezly sposob, ale trzeba wtedy sciszyc radio, co moze oznaczac bunt na pokladzie.

aha - szkoda czasu na zabawe w parkowanie rownolegle tylem. a nuz sie trafi na jakies auto mafioza? po co sobie psuc dzien. zdecydowanie odradzam.

moze wdrozyc najprostsze rozwiazanie - wyhodowanie dodatkowych trzech par oczu ?