2005-12-08

Cos dlugo nic nie pisalem (pomijajac poprzedni post, ale to ctrl+c, ctrl+v, wiec sie nie liczy).
Jakos tak wyszlo, ze nie bylo kiedy, nie bylo o czym, nie bylo hmm.. no, nie ochota na napisanie byla.
Tylko przewaznie w takich momentach, ze klawiatury ńjet w zasieku palcow.
Tak sobie przegladam to co lezy na blogu, to co jeszcze gdzies mam w strzepach maili, rozmow gg. Porownuje to z tym co mi ciagle lata po glowie, i widze, ze blog biduje.
Noł gud.

No to co?
Moze wezme na tapete metro moskiewskie?
a co.
temat dobry jak kazdy inny.
Jak wyglada juz pisalem, zreszta sa stronki, mozna poogladac foty, pozwiedzac stacje, niemal tam byc.
Niemal, bo brakuje przewaznie na tych zdjeciach ruchu. Ludzi.
Co w sumie jest dosc dziwne, bo nie spotkac ludzi w metrze to swojego rodzaju osiagniecie.
Ich tam jest kurde pół moskwy. W godzinach szczytu to jest bezustanny potok ludzkich glow nadzianych na korpusiki dzwigajace teczki, plecaki, torebki.
Jednostajny rytm, nie ma pospiechu. Wszystko plynie. Jakas taka osobliwa rzeka. Dostarczana w zgrabnie zapakowanych pakiecikach pociagow. Oczywiscie - tu i tam pojawia sie ktos kto sie bardziej spieszy - nie ma problemu. Na schodach ruchomych ludzie karnie stoja po prawej stronie, zostawiajac przejscie po lewej. Zamieszanie jakie jest nieodzowne momentowi wejscia na schody to tak na oko proces porzadkowania chaosu, czesania wlosow z rana (czego w sumie nie robie, hmmm...).
Wszycy ci ludzie maja wbrew pozorom wiele ze soba wspolnego.
Nie - nie mam na mysli jezyka.
Wszycy wykorzystuja metro zeby dostac sie skads dokads. To ich laczy, spaja w ten ciagly strumien lemingow przelewajacych sie przez perony, schody, tunele, korytarze, przeciskajacy sie przez waskie wahadlowe drzwi...
Jak sie tak w pewnym momencie spojrzy z dystansu na to klebowisko o charakterze tlumnym, to jest taki moment, ze przez glowe przelatuje mysl "o kurde, ale tu ludzia! a ilu jest na zewnatrz. i na innych stacjach. i w budynkach. duzo tego". spojrzenie z dystansem wrzuca mnie niemal przed ekran filmu dokumentalnego. takiego niezbyt mlodego. efekt poteguje scenografia. bardzo uboga. bardzo zgrubna. bardzo niemal szkicowa. dekoracje metra bywaja subtelne. moze to byc wysmakowany kroj cyrylicy, niesamowite grafiki czy plaskorzezby. ale dominuje siermiezny utylitaryzm. schody ruchome zjezdzaja na dol po prostu w rurze. otynkowanej na bialo, oblozonej jakimis dziwnymi lamelami. caly czas jest to rura. reklamy na scianach, gdyby nie tekst pisany cyrylica - wygladalyby totalnie nie na miejscu. z glosnikow gesto dekorujacych schody ciagle nadawane jest hmm.. cos - czasem jakies przedluzenie reklam, czasem informacje dla pasazerow. rownie dobrze moglby to byc wyklad orwellowskiego Wielkiego Brata. w tym monotonnym otoczeniu, naglasnianym w radosnie-mentorskim klimacie czlowiek latwo staje sie czescia tlumu. krok sam sie dostosowuje do kroku wszystkich naokolo.
glupio, nie?
nie ma sie co spieszyc - pociagi w szczycie zganiaja sie nawzajem z peronow. nawet przed samym zamknieciem jezdza co 5minut. spokojnie.
stacje sa rozne. tzn. perony i wejscia. elementem wspolnym jest rura ze schodami, bywa ze dosc dluga. elementem wspolnym jest w sumie dosc kiepski system oznaczen - nie jest czytelny na pierwszy rzut oka. trzeba sie przyzwyczaic, nie ma letko. w gruncie rzeczy - funkcjonuje to zupelnie niezle.
na niektorych liniach metro schodzi calkiem gleboko - jazda z taganki na kitaj-gorod oznacza przelykanie sliny dla wyrownania cisnienia (w druga strone tez dziala jakby sie ktos pytal)
czyzbym zaczal pisac banaly?
znaczy czas konczyc

Brak komentarzy: