2005-11-30

Trzy i pol tygodnia.
Tyle czasu czekalem na sloneczny dzionek.
Dzisiaj bylo ladnie.
Kolorowo, widok po horyzont.
Slonce rano robilo fantastyczny klimat w biurze.
Szkoda, ze akurat siedzialem na zebraniu.
Moze jutro sie uda.

Aha, z tym jezdzeniem autem tutaj, to chyba mam pecha, bo dzisiaj zmienialismy kolo w drodze do pracy.
Flak i juz.
Dobrzy rosjanie przed ktorych sie wcisnelismy wyjezdzajac spod wiaduktu proboawli nam dawac sygnalyze cos mamy malo powierza dosc.
Swietlne sygnaly, i glosowe.
Jakby sprobowali sygnalow dymnych albo tymi fajowymi choragiewkami, to co innego,a tak...
No oczywiscie ze ich zignorowalismy.
Przeciez na pewno chcieli wyrazic swoja delikatna dezaprobate na fakt bezceremonialnego wcisniecia sie przed nich w korku.
A kazdemu z nas wyobraznia podpowiadala, ze ruski kierowca to pewnie potrafi taka dezaprobate wyrazic.
Kluczem do kół.
Sytuacja faktycznie okazala sie miec duzo wspolnego z kluczem do kól, bo analiza stanu naszego ogumienia dokonana zaraz za skrzyzowaniem wyraznie sklaniala NAS do siegniecia po to narzedzie zbrodni.
Przy okazji, dzieki fantastycznemu systemowi oznaczen eksploatacyjnych firmy nissan, udalo mi sie zgiac prog podczas podnoszenia auta.

Brak komentarzy: