2005-11-09

Mielismy mala wycieczke, niemal dokladnie na druga strone
moskwy w stosunku do naszej roboty na malajej komunisticzeskiej ulitsy, wiec przed zapackanymi szybami samochodu przesunal sie naprawde spory kawalek Moskwy.
Ogromniaste jest to miasto. Kobyła. Wół. Takie jak te muchy co sobie nasz balkon
upodobaly.
Podobnie smierdzace. To znaczy, moze nie podobnie, ale wali
spalinami, zwlaszcza jak sie utknie w korku akurat w tunelu. Do tego
jest zwyczajnie brudno. Nie chodzi o to, ze na ulicach jest syf, oooo cototototo
nie - smieci sie nie walaja. Chodzi raczej o to, ze wszystko jest takie
uwalone sadza, pyłem; niektore samochody sa np swietnie zamaskowane:
cale matowo czarne od tego brudu i maja tylko wymazane wycieraczkami
takie male wizjerki jak w czołgu. Nie powiem, zeby to bylo zachecające,
ale co ja poradze, ze trafilem akurat na taka pore roku...
Anywaj, sama moskwa jest hmmm.. bardzo zroznicowana i jednoczesnie
bardzo jednorodna. Moge ofkors troche falszowac obraz, bo ciagle ja ogladam po ciemku. Jest bardzo duzo socrealizmow w stylu placu Kosciuszki, tyle ze nie 4 tyylko 8-mio pietrowych. Jak sa osiedla, to na 200-300 tys mieszkancow. Nie wiem, czy czasem nie wiecej.
Torty, czyli siostrzency kaczora donald... tfu palacu qltury sa w ilosci 7 sztuk. Co ciekawe, przy skali miasta, nie wydaja sie az takie ogromne. Po prostu sa bardziej wyrozniajace sie, ale bez, w sumie, przegiec.
Ulice 14, 12, 8 pasmowe, wieczorem wypelnione po brzegi swiatlami samochodow z ludzmi wracajacymi z... no, skądkolwiek . O ruchu na ulicach jeszcze bede pisal, i to pewnie nie raz.

Brak komentarzy: