2005-11-22

no wiec faktycznie poszlismy z jurkiem na chate przed 22. co jest wyraznym osiagnieciem biorac pod uwage tradycje poprzedniego tygodnia...
przystanek metra z taganskiej na kitaj-gorod, przesiadka, dwa przystanki, wysiadka na suchariewce, krociotki spacerek i juz bylem w tej smierdzacej klatce schodowej. "dobrze byc w domu"...
po drodze do metra na tagance, udalo mi sie zajrzec do sklepu, i mieli tam jeszcze chlebek. w domu okazalo sie, ze to taki specyficzny rodzaj - ciemny (ale nie za bardzo), bardzo gesty (malutkie pory), a przy tym lekki, i w dodatku - zaskoczenie - dobrze smakujacy. spodziewalem sie jakichs kwaskowatosci, a ten byl po prostu dobry.

jadac "na metro" przypomina mi sie niezmiennie wystawa foto "berlin-warszawa-moskwa". jest cos w zachowaniu ludzi jadacych metrem. az sie dziwie, ze tak dlugo trwalo, zanim ktos zaczal robic regularne serie fotek - portretow pasazerow. to jest tak, ze ludzie w pozbawionym widokow za oknem, siedzacych na przeciw siebie, w halasliwym wagonie zaczynają wygladac inaczej. a moze zawsze tak wygladaja, a tylko z reguly kazdy odwraca wzrok. to jakis specyficzny rodzaj zmeczonej melancholii, obojetnosci, zamyslenia, bezmyslnosci, skupienia i pewnie jeszcze masy roznych zachowan, ktorych nazewnictwo bylo taki mile i nie zasmieca mi w tym momencie pamieci.

z innych njusow - juz zapewne wspominalem, ze ogladalismy mieszkania. na razie dwoch kandydatow.
zaden nie zachwyca, jakby trzeba bylo wybierac to hmm...
pierwsze to takie 80-pare metrowe mieszkanie w bloku. 8pietro, troche klaustrofobiczna/ciasna klatka schodowa. duzy, fajny, szeroki przedpokoj, spora kuchnia, dwuzy pokoj, mniejszy pokoj i najmniejszy pokoj. 28m, 18m i 10m. osobny kibelek w niebieskich kafelkach (80/90), lazienka wykafelkowana w 100% (wlasciciel mieszkania byl z tego szczegolnie dumny) na rozowo-pomaranczowo. kul. w calym mieszkaniu parkiet, meble mniej-wiecej 20-30letnie, zadbane, nawet do przelkniecia, tylko takie troche przygnebiajace. wlasciciel mieszkania z deka tepawy i ciezkokapujacy.
drugie mieszkanie, jakies 300m od tego - prawie 100m, w kamienicy kurcze - chyba z poczatku wieku, ale po sporym remoncie jakies 5 lat temu. klatka schodowa czysta i niezniszczona, tylko zakurzona. w porownaniu z tym syfem jaki tu teraz jest to wrecz oddzial neurochirurgii. mieszkanko bardzo przestrzenne, z przedsionkiem lekko wydzielonym od wlasciwego przedpokoju, bardzo duza kuchnia z aneksem jadalnym i wyjsciem na waski, ale dlugi balkon. obok kuchni, naprzeciw wejscia byl taki skladzik gospodarczy jak 2/3 naszego jednego pokoiku, lazienka z jakas zabytkowa pralka, kibelek (nic ciekawego...) potem naprzeciwko kuchni - ladny duzy pokoj z podwojnymi drzwiami, obok niego inny, bardziej podluzny, z bardzo elegancka acz troche ciemna tapeta. trzeci pokoj, na scianie obok kuchni - dosc kwadratowy, calkiem przyjemny. mieszkanie mimo duzej powierzchni bylo przytulne, chociaz troche takie hmmm...troche babcine. i oczywiscie bylo kiedys zalane przez sasiadow, wiec z dodatkowym lokatorem, ktory upodobal sobie styk sufitu ze scianami w lazience kibelku i kuchni.
w sumie, to zadne mieszkanie mnie nie przekonalo do siebie. mniej wiecej do konca grudnia mamy czas na wyszukanie czegos nadajacego sie. ma byc na trzy lata, wiec ustalilismy z Piotrkiem ze bedziemy wybredni i marudzacy.
pogadalismy sobie troche z pania agentka od nieruchomosci w drodze do metra. naopowiadalismy jej, ze jako "mlodzi, ambitni architekci" szukamy mieszkania lekkiego, jasnego, z duzymi oknami i widokiem za nimi, itp. przy okazji, wchodzac do stacji mendelejewskaja zapytalem pania, czy wie czy mozna robic fotki w metrze. odpowiedziala, ze oczywiscie mozna jak sie uwaza na kamery i policjatow :)
jutro ciag dalszy ogladania kwartir.

rzecz ciekawa, o ile teraz, mieszkajac przy samej drugiej obwodnicy mam wrazenie bycia w takim terenie tranzytowym, gdzie nie ma (chociaz faktycznie to sa) zadnych sklepow, knajp, gdzie wszystko jest takie tymczasowo-niedbale, takie jak knajpy przy parkingach na drodze (chociaz faktycznie to nie jest).
zapuszczajac sie gdzies glebiej w ulice promieniscie rozchodzace sie ze srodka moskwy wchodzi sie w jakby bardziej "zachodnie" rejony miasta - bardziej cywilizowane, z jakas normalniejsza skala - z ulica o mniej autostradowej szerokosci, z zabudowaniami ktore nie sa od siebie tak oddalone, ze ledwo widac sylwetki na horyzoncie :D. czyli w sumie takie ulice do jakich jestesmy przyzwyczajeni. no to w sumie nic dziwnego.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

"Czy można zabić człowieka? - Można pod warunkiem, że nikt nie widzi, a potem trupa rzuci się świniom." Biorac pod uwagę wszystkie dostępne dane nie robiłbym zdjęć w metrze ... do czasu zakupu Xa ;-).