2006-01-12

Ha, no i znow w tym pieknym kraju.
Pewnie sie powtarzam, przynajmniej w stosunku do niektorych, ale - przyjazd tu po raz pierwszy to byla faktycznie atrakcja. Po miesiacu klikania w autocada w biurze we Wrocku to bylo: a. cos zupelnie innego, b. zupełnie gdzie indziej, c. przesiadka z jednostajnej pracy we w miare ustalonych ramach czasowych na duzo bardziej zmienne i nieprzewidywalne godziny robienia bardzo zroznicowanych rzeczy. Zmiana - pod wzgledem atrakcyjnosci, zajmowalnosci - in plus.
Teraz to byl powrot z urlopu do pracy. Sorry, nie wiem jakim pracoholikiem trzeba byc zeby sie z takiego czegos cieszyc. Mi tam na urlopie bylo dobrze.
Oczywiscie to nie tak, ze siedze i wale glowa w sciane "ja chce do domu". To raczej delikatne zauwazenie faktu zmiennosci dziejow i tego jak podobne fakty nie sa jednak takie same.
Koncze, bo widze, ze mi sie wywod filozoficzny zaczyna, a to nie wrozy zbyt dobrze wskaznikom popularnosci bloga, ktore oczywiscie z uwaga obserwuje (tak, tak, moi Panstwo!)

Brak komentarzy: